Jak pragnę piękna
szukałem cię tysiąc lat.
Chciałem usłyszeć twój głos,
ale ty mówiłeś inaczej.
Wołałeś do mnie skowronkami,
wiszącymi ogrodami.
Chciałem zrozumieć poemat,
który zapisałeś liniami
papilarnymi na mojej dłoni
i wszystkie swoje wiersze
wyszeptać ci do ucha.
Przedzierałem się za tobą, wędrowałem,
a teraz swój kij składam w twoje ręce.
Więc wiej ogniu, tak jak chcesz
i wypal we mnie to co pragniesz.
Podpal też moje serce
niech płonie do ciebie.
Niech waży tyle,
co jeden twój oddech.
Niech patrzę na ludzi
przez twoje przebite serce.
Przemień w wino miłości
wodę mnie.
Zawołaj mnie umiłowany,
już czas, pobiegnijmy.