Miał w oczach nieskończoność.
Nic stąd nie należało do niego
i on do niczego nie należał.

Żył z wami bez was, był obok.
Może posłano go tu z góry,
żeby zapalił kilka iskier
w kilku oczach.

Żeby przekradał się obok was,
muskał wasze ciała jak wiatr.

Wielkie sprawy nie trzymały się go,
odpadały od niego
niecierpiące zwłoki zdarzenia.

Gubił zapisane kartki,
zapominał numery telefonów.

Do ostatniej kropli zapisywał
sobą świat, rozdawał siebie
na wszystkie strony.

Przełamywał się
każdym oddechem.