We mnie na zachodzie wojna,
śmierć chce się wedrzeć na zielone łąki,
we mnie stuletnia wojna,
wojna dwóch róż.
Coś jednym szarpnięciem porwało
tamten dzień, kiedy biegałem po sadzie.
Zapomniałem jak pachniała
tamta dawna dziewczyna i jak brzmiał jej głos.
Opadają ze mnie, mijają mnie podmuchy,
listy, gwar starych rozmów.
I jestem coraz mniej podobny
do tamtego chłopca,
który chodził po drzewach.