Między kartkami zeszytów, w kieszeniach i za plecami. Tajemne krzyże, krzyże dobrze ukryte. Żadne tajne znaki, raczej najzwyczajniej, krzyże. Jak najbardziej przemilczane, wstydliwe. Nosi się je przy sobie jak portfel czy klucze, ale niechętnie wyjmuje z kieszeni. Ugina się pod nimi i opiera na nich. Pożycza zapałki, chleb, do pierwszego, ale nigdy nie pożycza krzyża. Nie mówi jak tam ci z twoim albo Dzień dobry krzyżu, posiedzę sobie trochę tu w twoim cieniu, odpocznę. Nie. Więc jak jeden drugiego ma ten tego nieść jego brzemię, skoro ono dobrze ukryte w kieszeni tylko się tam ciemni i bólem mieni. Ja ci swój wydymię zmęczonymi ustami, a ty mi swój napiszesz wiotkimi palcami. Nie milcz krzyża. Zbliża.